Trudne rozmowy o… seksualności

Bez względu na wiek dziecka, gdy ono pyta nas o zagadnienia związane z seksualnością, zawsze powinniśmy mówić prawdę. Może być opakowana w bajkę, powinna być przekazywana od ogółu do szczegółu, w zależności od zapotrzebowania dziecka, ale zawsze powinna być to prawda.

 

Seksualność jest jednym z trudniejszych tematów rozmów z dziećmi. Unikają jej wszyscy – rodzice, opiekunowie, nauczyciele. Jedni nie robią tego dlatego, że nie umieją, inni dlatego, że zwyczajnie się boją, a jeszcze inni po to, by chronić dziecięcą niewinność, obawiając się, że jeszcze jest za wcześnie, że w jakiś sposób dziecko skrzywdzą... Tymczasem podejście dziecka do seksualności kształtuje się od najwcześniejszych lat właśnie poprzez mówienie o niej lub unikanie tematu – każda z postaw niesie z sobą pewne konsekwencje, choć nie są one wcale oczywiste. Warto przy tym pamiętać o tym, że tylko rozmawiając, rodzic może mieć jakikolwiek wpływ na to, w jaki sposób dziecko dowie się skąd się biorą dzieci. A dowie się z pewnością i to z dużym prawdopodobieństwem wcześniej, niż rodzice się tego spodziewają.

 

Kiedy zacząć?

Warto na początek zastanowić się, kiedy nadchodzi czas, w którym o „tych sprawach” można zacząć rozmawiać. Na to pytanie tak naprawdę nie potrafi odpowiedzieć nikt za wyjątkiem… waszego dziecka. To ono zaczyna się interesować różnicami w tym, jak zbudowana jest dziewczynka i chłopczyk (albo mama i tata), skąd się wzięło dziecko w brzuchu cioci itp. Jeżeli ono zadaje pytania, to oznacza, że właśnie nadszedł właściwy moment. Warto go wykorzystać, ponieważ rozmowa zaczęta przez dziecko przebiega naturalnie i dotyczy interesujących dla niego tematów.

Jeżeli rodzic martwi się, że kilkulatek nie wykazuje żadnego zainteresowania tematem, a uważa, że dobrze byłoby go poinformować o ważnych kwestiach, zanim zrobią to koledzy, dobrym pomysłem może być również zainicjowanie rozmowy w sposób łagodny. Idealnym pomysłem może być wspólne obejrzenie książki przeznaczonej dla dzieci, a traktującej o tym temacie, lub w inny sposób zwrócenie uwagi. Pretekstem może być ciąża sąsiadki lub inne związane z życiem wydarzenie. Dzięki temu już na początku rozmowy rodzic nie będzie czuł się spięty, będzie mógł zorientować się, co dziecko już wie, a jakie pytania wciąż je dręczą.

 

Dziecko kieruje rozmową

Sama rozmowa powinna być tak naprawdę kierowana również przez dziecko. Rodzic nie musi, a wręcz nie powinien przygotowywać sobie listy rzeczy, o których chce informować. O wiele lepiej jest, by był gotów odpowiedzieć na każde (naprawdę każde) pytanie. Jeżeli dziecko kontynuuje temat i pragnie szczegółowych odpowiedzi, to oznacza, że jest gotowe na otrzymanie ich. Jeżeli straciło zainteresowanie oznacza, że dostało dokładnie tyle, ile potrzebowało.

Tym, co warto z całą pewnością przygotować, jest dobra książka. Może być to nawet atlas anatomiczny pokazujący budowę wewnętrzną narządów płciowych oraz rozwijające się w brzuchu dziecko. Nie trzeba się martwić, że w jakikolwiek zaszkodzimy dziecku, pokazując mu coś takiego. Pamiętajmy o tym, że ono i tak zrozumie tyle, na ile jest gotowe.

Niezwykle ważna jest świadomość, że zaspokajając ciekawość dziecka, sprawiamy, że ma ono temat „z głowy” i nie musi już o nim myśleć. Jeżeli natomiast rodzice powiedzą mu, że jest za małe, albo będą wymigiwać się od odpowiedzi, czy zmieniać temat, wzmogą tylko jego zainteresowanie, sprawią, że będzie szukał wiadomości gdzie indziej. Warto pamiętać, że najbardziej interesujące jest zawsze to, co rodzice próbują przed dzieckiem ukryć. Odpowiadając na pytania, sprawiamy również, że jesteśmy dla dziecka poważnym i godnym zaufania źródłem informacji. Zatem, gdy to, czego się dowiedziało, przestanie mu wystarczać, nie będzie szukało kolejnych odpowiedzi u kolegów czy w Internecie, ale właśnie u rodziców. Trzeba być dziś świadomym, że nie da się dziecka uchronić przed pewną wiedzą. Rodzice mogą wpłynąć jedynie na to, w jaki sposób dziecko ją posiądzie.

 

Trudny język

Jedną z ważnych kwestii, z którą boryka się wielu rodziców, jest nazewnictwo. Niestety język polski jest pod tym względem bardzo ubogi, a słownictwo związane z częściami intymnymi w dużej mierze dzieli się na medyczne i wulgarne. Jakkolwiek u chłopców dość łatwo poradzić sobie z siusiakiem i jądrami, tak u dziewczynek jest z tym prawdziwy problem. Wielu rodziców próbuje go rozwiązać, nadając częściom intymnym własne nazwy, ale nie jest to posunięcie pozbawione wad, gdyż są one niezrozumiałe dla innych (a dzieci mogą chcieć rozmawiać o tym między sobą).

Jeżeli zatem decydujemy się na zdrobnienia typu „pisia” czy „brzoskwinka”, warto zapoznać również dzieci (obu płci!) z nazwami medycznymi. W określeniu „wargi sromowe”, czy „pochwa” nie ma nic wulgarnego, są to nazwy jak inne, a przynajmniej dzieci będą wiedziały, z czego składa się ich ciało i nie będą miały kłopotów z rozmową choćby z lekarzem, a później partnerem. Nie będą też musiały korzystać z określeń wulgarnych, które często używane są dlatego, że inne pozostają dzieciom po prostu nieznane.

Podsumowując – nie ma jednego właściwego sposobu na rozmawianie z dziećmi na tematy intymne, tak samo nie ma na to idealnego wieku. Dwulatek zapytany, o to skąd się wzięło dziecko, zaakceptuje prawdopodobnie odpowiedź „z brzucha mamy” i pobiegnie się bawić, trzylatek pewnie zapyta już, skąd się tam wziął, a sześciolatek będzie chciał znać szczegóły. Niezależnie od tego, w jakim wieku jest dziecko, obowiązuje bezwzględnie zasada mówienia dziecku prawdy. Może być ona ładnie opakowana w bajkę, może, a nawet powinna być mówiona od ogółu do szczegółu, w zależności od zapotrzebowania, zawsze jednak powinna być to prawda. Tylko to zapewni rodzicom zaufanie dziecka i sprawi, że powróci ono po „więcej prawdy”.